26 marca 2014

I can't remember to forget you #1.

Śliski materiał podrażnił lekko mój policzek, gdy z trudem przekręciłem głowę na bok. Bolała mnie niemiłosiernie i ciążyła jak wór cegieł, ponadto moje gardło było wysuszone niby Sahara w środku lipca, co oznaczało jedno. Mianowicie, znów musiałem zawędrować po szkole do baru Szalonego Steve'a i topić smutki w kieliszku, który z miesiąca na miesiąc stawał się coraz głębszy. Na szczęście leżałem na czymś miękkim, więc najprawdopodobniej udało mi się powrócić do domu jako tako w jednym kawałku. To poważny wyczyn, zasługujący na oklaski, naprawdę. 
Rozchyliłem powieki, pozwalając  przytłumionemu światłu słonecznemu bezkarnie wcisnąć się w szpary pomiędzy rzęsami. Syknąłem cicho, gdy promienie uderzyły z całą mocą w tęczówkę. Byłem taki biedny, skacowany i kompletnie niezdatny do życia! Shh, cicho, to wcale nie moja wina. Swoją drogą dziwne, iż nie pamiętam nic z poprzedniego wieczoru. Co takiego się stało?
Moje nieco mętne spojrzenie powędrowało w kierunku upierdliwego okna, którego to najwyraźniej zapomniałem zasłonić. Kolejna dziwna sprawa, albowiem mój pokój na ogół pogrążony jest w półmroku. Ciężkie kotary pozostają stale zasunięte.
Momentalnie struchlałem, gdyż z parapetu gapiła się na mnie para wielkich, żółtych ślepi.
- Aaargh!  - wydarłem się, poderwawszy do siadu i wierzgnąwszy nerwowo nogami. Wszystko to skutkowało tym, iż z rozpędu przywaliłem i tak już błagającą o litość głową  w szafkę, umiejscowioną tuż nad łóżkiem. 
Zaraz. Skąd wzięła się tutaj ta szafka? Nie przypominam sobie, bym był aż takim masochistą i powiesił ją w takowym miejscu. Ale mniejsza.
Zostawiając w spokoju rozważanie na temat niespodziewanego pojawienia się dodatkowego wyposażenia w sypialni, uniosłem drżące dłonie i potarłem nimi oczy, chcąc pozbyć się z nich pozostałego cienia snu. Następnie znów ostrożnie skierowałem wzrok tam, gdzie ledwie chwilę wcześniej dojrzałem owe przerażające COŚ. Oczywiście tym razem zabezpieczyłem się na wypadek ewentualnego ataku, wyciągając przed siebie pięści. Niech wie, że ze mną nie ma żartów!
Było tam dalej, patrząc się na mnie bezczelnie, mrucząc niby odkurzacz na najniższych obrotach i dokładnie oblizując sobie łapkę zwinnym różowym języczkiem. 
Kot. 
Wielki, paskudny, czarny kocur, o gałach koloru podłej żółci, niby u jakiegoś bazyliszka. Ciarki przeszły mnie na sam jego widok. Potęgował to jeszcze fakt, iż ja nie wiem do cholery, skąd wziął się tu ten zwierz. I szafka. I, jak właśnie zauważyłem, kompletnie inna tapeta na ścianach. Zniknęło również moje zawalone przeróżnymi rzeczami biurko, po uprzątnięciu którego bez wątpienia znalazłaby się Atlantyda. A także worek treningowy, zawieszony dotąd w kącie. 
Co tu się dzieje?! Czyżbym całkiem zwariował po pijaku i urządził jakiś generalny remont, kupił kota? No dobra, byłem zalany w sztok, ale chyba nie aż tak... Oby.
Niepokoiło mnie coś jeszcze. Nagle zacząłem odczuwać podejrzany ból w dolnych partiach ciała. Jak się też zorientowałem, byłem nagi.
- Witaj. Już wstałeś? Najwyższa pora, płochliwy kotku - posłyszałem głęboki, męski głos, na dźwięk którego przeraziłem się jeszcze bardziej. Z trwogą zwróciłem głowę w kierunku drzwi. Bałem się tego, co tam ujrzę.
A ujrzałem najpiękniejszego faceta świata. Chyba umarłem i poszedłem do nieba... Umięśniony, ale nie jakoś przesadnie, co podkreślał dodatkowo opinający jego ciało podkoszulek. Czarny, tak samo jak długie włosy nieznajomego, sczepione niedbale w kitkę na czubku głowy. Ach, mógłbym wsunąć w nie palce i rozplątać je, a następnie bawić się nimi, czesać niby perukę czy też niepokorną lalkę... Marzenie.
"Dobra, Sasuke, ogarnij! Koniec zachwytów!", skarciłem się w myślach, usiłując skupić je na kluczowej w tej chwili sprawie, którą należało wyjaśnić niezwłocznie. 
- Co ja tutaj robię? - wykrztusiłem, zdumiony faktem, iż mój głos nie odmówił posłuszeństwa. To byłoby całkiem na miejscu, biorąc pod uwagę iście żałosną i bardzo krępującą sytuację, której właśnie stałem się częścią. 
Nie ma to jak siedzieć nago w łóżku kompletnie obcego, a ponadto sporo starszego gościa, z niepokojącym bólem tyłka i zaczątkami amnezji. Naprawdę, bardziej stoczyć się chyba nie mogłem. Powinienem już chyba zacząć domyślać się co zaszło, prawda?
- Jesteś jakimś zboczeńcem? Pedofilem? Postanowiłeś się zabawić i wsypałeś mi coś, dziadku? - syknąłem o wiele bardziej napastliwie, odzyskując swój zwyczajowy rezon i spinając nerwowo mięśnie barków. Ów nasuwające się wkurwienie pogłębiał jeszcze lekki,  kpiący uśmieszek, wpełzający akuratnie na powabne usta mężczyzny. 
- Odpowiesz? A może w myślach już ćwiartujesz mnie na kawałeczki i owijasz się moimi jelitami niczym szalikiem, skurwielu?! - nie przestając się pieklić, cisnąłem w jego kierunku pierwszą rzeczą, która znalazła się w zasięgu ręki. Poduszką. O tak, to go zabije, pff. Zwłaszcza, że nie trafiłem. 
Miałem dziką ochotę wyskoczyć z łóżka i zrobić coś temu typowi, wciąż gapiącemu się na mnie bez cienia skrępowania. Łatwo mu się wyluzować, on był na wygranej pozycji; kompletnie odziany i wiedzący, co tu się kurwa dzieje. Z kolei ja... No cóż, grunt, że miałem kołdrę, którą owinąłem się chwilę wcześniej jak naleśnik, chcąc chronić swoje ciało przed tym wzrokiem. Brr, jeszcze chwila, a gotowym pomyśleć, iż on widzi przez materiał... Uśmiecha się tak lubieżnie.... Brr!
- Naprawdę nic nie pamiętasz? - odezwał się w końcu, zakończywszy swą wypowiedź głośnym, przeciągłym westchnięciem, w którym dało się wychwycić tony czegoś na kształt... Smutku? Wydawał się być silny, a zarazem kruchy, samotny. Ów samotność była doskonale wyczuwalna, oplatała go niby delikatna pajęczyna przylegająca do skóry.
- Nie, powinienem? - prychnąłem donośnie, dając upust kumulującej się we mnie irytacji. Wzięła się ona najprawdopodobniej właśnie z owej niepamięci, bowiem przerażała mnie myśl o tym, co my mogliśmy robić... Co prawdopodobnie robiliśmy...
Długowłosy pokręcił głową, przygryzając swoją dolną wargę leciutko zaostrzonym kłem, upodabniającym go do uroczego wampirka.
- Nie jestem żadnym zboczeńcem czy psycholem. Nic od ciebie nie chcę. Nie mam prawa cię tu zatrzymywać, nawet nie spróbuję. Wczoraj trochę mnie poniosło, a ty przysiadłeś się do mnie w barze. Byłeś niczym światełko w spowijającym mnie zewsząd mroku. Chcę, żebyś wiedział, że...
Nie dałem mu dokończyć. Nie chciałem słuchać wyjaśnień tego człowieka, nie chciałem mieć z nim już nic wspólnego. 
Mówił prawdę. Dał mi odejść.


———————— ● ————————


Witajcie, moi mili. Zjawiam się tu po wielu miesiącach, pokornie błagając o wybaczenie. Wiem, że porzuciłam bloga bez słowa, mimo tego, iż obiecałam kontynuację opowiadań. Po prostu... W moim życiu ostatnio wiele się działo, mam problemy z laptopem (napisanie czegokolwiek to męka), wena mi uciekła, na domiar złego zapomniałam też maila przypisanego do ów konta. Tak, brawa dla mnie!
Aczkolwiek widzicie, zjawiam się tu znów, tym razem z nową siłą. Mogę zapewnić, iż choć dłuższy czas nic u Was nie komentowałam (zwłaszcza u Ciebie, Teki!), to wszystko na bieżąco czytałam. :3

Powyższe opowiadanie ma już niezły zapasik rozdziałów, więc się nie obawiajcie. Myślę, że przypadnie Wam do gustu. Opiera się luźno o fabułę "Naruto", ale jedynym podobieństwem są imiona postaci.
Jeśli ktoś chce, bym go powiadamiała, niech koniecznie wspomni mi o tym w komentarzu, zostawiając adres bloga, numer gg lub adres e-mail!

Przy okazji, zapraszam Was wszystkich na mojego bloga na temat kultury Japonii. 
Adres: http://poznaj-japonie.blogspot.com/

Pozdrawiam. :3


20 komentarzy:

  1. Hej Nieludzka, nie wierzę, że jeszcze tu wróciłaś. Wpadłam bez nadziei, a proszę.
    Imiona takie jak w Naruto? Czuję ItaSasu! Rozdział idealny, choć mógłby być dłuższy, bo ten niedosyt.
    Weny~

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejejejje~ No i to było dobreee~ ItaSasu? Ale czy mój (niekoniecznie - na potrzeby yaoi mogę oddać xD) Itaś spina wysoko włosy? Niee, to nie wygląda seksi xd A Itaś seksi jest. Kot mnie rozwalił. AAA~ co do żółtych ślepi... o___o moja nauczycielka matmy (serio, najostrzejsza babka, jaka mnie uczyła) ma. żółte. oczy. SERIO. Na początku tego roku szkolnego (bo wtedy wróciła) przyszła i patrzę - ona ma żółte oczy. Niee, pewnie jasnobrązowe czy coś... A potem patrzę z bliska - JEZUS MARIA, TOĆ TO JEST BAZYLISZEK O___O Pytałam dziewczyn z klasy o to, ale one mówią, że boją się jej patrzeć w oczy XD Czy tam nigdy się nie zastanawiały xd. Aaale~. Serio. Masakra jakaś. Gdyby nie była moją nauczycielką, mogłabym powiedzieć, że ma przezajebiste oczy - no bo kto widział u człowieka żółte bez soczewek (najprawdopodobniej) oczy? Ale ja nie o tym xd
    Jak masz niezły zapasik tego opowiadania - na co czekasz? My będziemy strajkować o jeszcze - toś się dorobiła, trzeba było nie mówić. Będziemy tacy zniecierpliwieni i chciwi, dowiedziawszy się o gotowych notkach >DDD
    Tag, nie byuo Cię wieki :<
    Żebym codziennie dawała rozdziały - to chętnie, ale ktoś niech je najpierw napisze xD Teeeeż Cię kocham <3333
    I Tobie wenyyyywenyweweweweny~ XD
    Do następnego, Teki :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierzę, kto tu powrócił! :D Oby już na dłużej. Pierwszy rozdział całkiem całkiem, zobaczymy, czy się wciągnę dalej :P
    Alys

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na rozdział Zakładu :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na rozdział Zakładu ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na ostatni rozdział Zakładu :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na rozdział nowego opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że dopiero teraz, ale zapraszam na notkę ;x :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na 1. rozdział opowiadania Kakuzu x Hidan (Naruto) :3
    daten-shi-yaoi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na 2. rozdział opowiadania "Nieśmiertelni" :3
    daten-shi-yaoi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na trzeci rozdział "Nieśmiertelnych"
    http://daten-shi-yaoi.blogspot.com/2015/04/niesmiertelni-rozdzia-iii_7.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na trzeci rozdział "Wojny" ;)
    http://daten-shi-yaoi.blogspot.com/2015/04/wojna-rozdzia-iii.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    autorko, proszę wróć tutaj, bardzo tęsknię za Twoimi tekstami...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń